Detekcja gazów
Detekcja gazów palnych i toksycznych – gdzie montować czujniki?
Największym błędem jest traktowanie detektorów gazów, jak czujek dymu i montowanie ich tam gdzie gaz może się teoretycznie gromadzić, tj. pod stropem w przypadku gazów lżejszych od powietrza oraz przy posadzkach w przypadku gazów cięższych od powietrza.
Jest to zasada tyleż ułomna, co i nie do końca zgodna z normami, np. PN-EN 60079-29-2, gdyż czujniki gazów wykrywają znacznie mniejsze stężenia i służą do detekcji gazów przepływających, a ewentualnie także gromadzących się.
W małych kubaturach podejście literalne będzie się sprawdzało i np. w pomieszczeniu domowej kotłowni gazowej o wysokości 3-4 m umieszczenie detektora metanu pod stropem będzie prawidłowe, natomiast w większej zakładowej kotłowni w pomieszczeniu o wysokości 10-15 m umieszczenie detektorów metanu wyłącznie pod stropem/dachem może się okazać błędne, ponieważ w takim pomieszczeniu są dość duże zyski ciepła i stale pracująca wentylacja, która będzie „porywać” i rozcieńczać koncentrację metanu w powietrzu i czujniki zamontowane na wysokości 15 m mogą wykryć 10-20% DGW metanu znacznie później lub w ogóle, jeśli wyciek będzie niewielki.
Skutkiem powyższego podejścia będzie istotne opóźnienie w aktywacji:
- alarmowania,
- załączenia wentylacji awaryjnej,
- odcięcia dopływu gazu do budynku,
A w konsekwencji wyższy poziom zagrożeń pożarem i wybuchem.
Zgodnie z normą PN-EN 60079-29-2 czujniki gazów powinny być zamontowane, jak najbliżej źródła emisji danego gazu i/lub na drodze jego rzeczywistego przepływu (bez konieczności stosowania daszków czy innych okapów), a czujniki montowane pod dachem czy przy podłodze (jeśli emisja jest kilka metrów od podłogi) stanowią jedynie detekcję pomocniczą.
W małych pomieszczeniach można montować czujniki wyłącznie pod dachem lub przy podłodze (w odległości ok. 30 cm od danej powierzchni).
Kilkakrotnie spotkałem się z chęcią wykrywania „dodatkowego” metanu czy wodoru w dużych halach przez detektory zamontowane pod dachem na wysokości 20-30 m, gdzie wentylacja stale pracuje ze względu na duże zyski ciepła.
To rozwiązanie jest pozbawione sensu, nawet jako pomocnicze, gdyż:
- na tej wysokości (w odległości 15-20 m od źródeł emisji) i przy tak silnej wentylacji wzmacnianej dużą konwekcją detektory niczego nie wykryją, tj. stężenie tych gazów nie ma szans przekroczenia pod dachem 10-20% DGW (proszę uwzględnić powierzchnię dachu),
- zapewnienie podestów lub innego dostępu dla potrzeb prac serwisowych zgodnego z bhp (suwnice zazwyczaj odpadają) jest co najmniej trudne/kosztowne, a często niemożliwe, a nie można serwisować tych czujników z dronów.
Wspominam o tym, gdyż gdzieś w tyle głowy część projektantów traktuje te czujniki właśnie jak punktowe czujki dymu i uważa, że choćby na wszelki wypadek pod dachem też je należy zamontować.
Tylko po co?